Ekwipunek i jadło
* Ekwipunek jaki zabierzemy musi być w miarę oszczędny, lekki i nie przeszkadzający w marszu po trudnym terenie. Z tego co zorientowałem się mamy do wyboru kilka metod noszenia ekwipunku:
1. Kosz wiklinowy z szelkami lub inne plecakopodobne twory znalezione np: na statku z Gokstad
2. duża torba na jedno ramię - przytaczanej ikonografii jest sporo tylko egzemplarze dużo mniejsze
3. długi pakunek z pojedynczym pasem - noszony na ukos na plecach
4. Wspólny pakunek noszony po 2 osoby na żerdziach, na ramionach – ze względu na teren wypraw mało praktyczne.
(jeśli ktoś ma inne pomysły, to pisać)
* Jedzonko jakie można zabrać na wyprawę musi być (a jakże) jak najbardziej historyczne, tzn. nie wchodzą w grę żadne półprodukty (kaszanki, kiełbasy – chyba, ze ktoś ma dostęp do podrobów z dziczyzny, robionych w domowych wędzarniach), że o puszkach, świniach w konserwie i pasztecikach nawet nie wspomnę (paszteciki jeśli pieczone, z dziczyzny jak najbardziej są dopuszczalne).
Oczywiście ze względu na pogodę i historyczność nasze jadło może być albo suszone albo wędzone w innym przypadku trzeba będzie zjeść je po kilku godzinach bo się popsuje.
Co do prowiantu, to mniej więcej:
Suszone:
- suszone mięso, niekoniecznie na kamień
(po wrzuceniu do kociołka można razem z cebulką, grzybami, ziołami itd., itp. Uzyskać całkiem zgrabną polewkę)
- biały i żółty suszony ser (niestety krowi a nie kozi lub owczy)
(Vislaw zabiera taki na wyprawy swoje. Więcej poniżej
- suszone owoce (do przegryzania i na kompot)oraz suszone grzyby (zarówno do zupy, jak i do jajek oraz do pieczenia w cieście (tajny przepis Jolansonów)
- pieczywo - podpłomyki, ciemny chleb, suchary (zapominamy o jasnym pieczywie a suchary oczywiście nie takie z Tesco
, własny przepis na sucharocuiastka (takie jak u Vislawa) sporządzę i po przetestowaniu wrzucę na forum)
Sucharociastka
Suszony ser
Kolejne etapy od lewej
1. świeży
2. 2 tygodnie - już nadaje się do dłuższego przechowywania
3. 4 tygodnie - zgodny z opisem, czyli twardy jak kamień. Objętość dwa razy mniejsza niż na początku.
Pokruszony i zalany wrzątkiem mięknie i nadaje się do jedzenia - w smaku niezły, szczególnie jak jest się głodnym
Wędzone:
- wędzona słonina i boczek (niezastąpione do jajecznicy, pieczenia nad ogniem i zagryzania w drodze) oraz wędzony ser
- wędzone ryby (niestety u nas nie ma dostępu do nich, tylko w ramach własnej produkcji bo muszą one być wysuszone na wędzarni niemal na suchy wiór, a nie jak makrele ze spożywczego, które się maślą ble...)
Inne:
- jajka surowe (nawet nie muszę pisać)
- miód (zarówno do słodzenia ziół jak i smarowania podpłomyków)
- mąka (przenno-żytnia, gruba, ciemna zmieszana z dwu wymienionych, na podpłomyki i do grzybków oraz do zaprawienia polewki)
- herbata z suszonych ziół i leśnych owoców, zioła do przyprawiania
- Kawa przywieziona z kalifatu przez podróżników i zakupiona podczas pobytu na Wolinie tez będzie dopuszczona.
Oczywiście nie każdy musi zabierać wszystko co wymieniłem powyżej. Optymalnym jest by każdy wziął tyle co by nie pomrzeć z głodu, a ja daje tu tylko przykład możliwości.
Wraz z zabieraniem prowiantu nie sposób nie wspomnieć o wodzie. Raczej odradzam obciążanie się zbyt wielka ilością płynów. 0,7 – 1l wystarczy do przemarszu pomiędzy jednym a drugim cywilizowanym miejscem gdzie poprosimy o wodę gospodarzy. Jeśli nie będą mili to spalimy im chałupy oraz wychędorzymy trzodę i drób
Polecam bukłaki lub jak pisałem (ostatecznie) kamionki, dzbany itp. Butelki w skórze chyba całkiem zaneguje (będzie motywacja do starania się o historyczne naczynia
)
Do zabrania prowiantu również musimy pomyśleć o „pojemnikach” lnianych woreczkach, wiklinowych koszyczkach. Polecam tez owijanie pokarmów w liście (chrzanu) to naprawdę historyczna metoda.
Zastanawiam się czy nie urządzić wcześniej (kilka dni lub dzień) przed wyprawą zbiorowego przygotowania jadła. Np robienie podplomyków, pieczenie sucharociastek itp
A teraz tak dla od stresowania. Na 2 dni naprawdę nie potrzeba nie wiadomo jakich ilości jadła. Nieco mięsa, sucharów i sera wystarczy, zresztą każdy zna siebie i wie ile zabrać.
Ja będę do tego starał się korzystać z dobrodziejstw natury (jeśli takowe będą) grzyby, owoce leśne, ryby (Rawka to bardzo rybna rzeka tylko trudna do łowienia, ale starym słowiańskim sposobem zarzucę na noc sznury na węgorza, suma lub inne drapieżniki, a nuż na śniadanie będzie rybka
)
P.S. Zapraszam wszystkich do pomocy w organizowaniu owej wyprawy. Wiem, że podjąłem sie jej przygotowania i poprowadzenia sam, co mam nadzieje doprowadzę do końca ale wszelka pomoc mile widziana. Informacje, sugestie, pomysły itd itp
EDIT : Temat przeklejony, wszelkie niezgodności, dat, miejsc itd zostaną poprawione pod kątem nowej wyprawy już niedługo.