Moja zmarła babcia była prawdziwą skarbnicą wiedzy i informacji etnograficznej z pierwszej ręki. To od niej usłyszałem pierwsze opowieści o błędnych ognikach, miernikach, strzygach i innych mitycznych istotach żyjących w barwnych i przebogatych w historie czasach jej młodości.
Ona też opowiedziała mi o Owczarzach, starych, mądrych guślarzach i znachorach, którzy z ojca na syna przekazywali wiedzę z najróżniejszych dziedzin.
Kiedyś z Wojborkiem rozmawialiśmy właśnie o tym, że u nas Słowian brakuje (albo my nie znamy) takiego zawodu jak właśnie znachor, wieszczka czy jej skandynawski odpowiednik volva (czarownica-zielarka). Wtedy przypomniałem sobie, że przynajmniej na mazowszu, istniał kiedyś taki człek. Jego wiedzą wiązano najczęściej z zawodem owczarza, "zawodowego wypasacza" owiec, który jednocześnie był tym wszystkim o czym napisałem powyżej.
Udało mi się znaleźć nieco informacji o owczarzach i tym czym się parali oraz jakie mieli moce ale po kolei;
Owczarz - Czuwający nad stadem owczarz bywa stary i z reguły mądry. Do niedawna zawód owczarza łączył się automatycznie z pojęciem znachora. Owczarz mógł być lekarzem, umiał zdjąć pypeć z języka kury, znał się również na urokach i umiał je zadawać. Był zawsze osobą szczególnie szanowaną w wiosce. Z pierwszym wyganianiem owiec na hale łączyło się zawsze wiele tajemnych obrzędów, które miały owce ochronić przed wilkami, zapewnić im płodność, mleko i dorodne futro.
Bardzo ciekawe przekazy znaleźć można tutaj:
http://www.zielona.org/Owczarze
http://www.zielona.org/Ludowe-opowieci
http://www.zielona.org/Czarownice_zamawiaczki_znachorzy
Opowieści zebrane w terenie, w okolicach Michowa, powiat lubartowski, przekaz ustny. Wydane w książce "Dziwy spod strzechy i wierzbowej dziupli".
Polecam wszystkim Słowianom i nie tylko, tę lekturę. Stawiam orzechy przeciw diamentom, żeście wcześniej o owczarzach nie słyszeli.
Ja w swoim własnym zakresie postaram się wywiedzieć na wsi i w Kamionie (rodzinnej wsi mojej mamy) nieco o owczarzach. Chce zebrać wszelakie informacje o tych czarownikach i znachorach więc jeśli ktokolwiek z was będzie miał okazję się zapytać swoich babć lub krewnych ze wsi niech popyta na moją prośbę. Każde info będzie mi bardzo pomocne.
P.S. To co Wojtuś, zostajemy owczarzami? Ty będziesz tym co się na ziołach i magicznych wyznaje, a ja tym co zna upiry i demony wszelakie i bronić się przed nimi umie.
Owczarz - znachor i guślarz z Mazowsza
- Arnor
- Jarl
- Posty: 6861
- Rejestracja: sob 12 kwie 2008, 00:00
- Lokalizacja: Z Kwitnącego Krzewu Dzikiego Bzu
- Kontaktowanie:
Owczarz - znachor i guślarz z Mazowsza
"Nie ma miękkiej gry"
- Arnor
- Jarl
- Posty: 6861
- Rejestracja: sob 12 kwie 2008, 00:00
- Lokalizacja: Z Kwitnącego Krzewu Dzikiego Bzu
- Kontaktowanie:
Jeszcze coś ciekawego znalazłem, zapis dźwiękowy opowieści o owczarzach z serwisu Gwary Polskie. Tylko 3:20 trwa więc można posłuchać.
BTW W mojej rodzinie dalekiej, od strony babci mieliśmy owcarza.
http://www.gwarypolskie.uw.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=585&Itemid=40
W kolejnym niedługim tekście, który jest ciekawą opowieścią można poczytać o "magii" owczarzy.
http://www.checiny.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=121&strona=1
Na stronie Etnografia Lubelszczyzny znalazłem taką notkę:
Oprócz babek na wsi jeszcze inne osoby trudniły się leczeniem. Obowiązywała specjalizacja, osoby zajmujące się terapią pewnych schorzeń nie wchodziły w kompetencje innych. Jedni specjalizowali się w leczeniu złamań inny ziołolecznictwie lub zamawianiach. Kobiety, które odpędzały choroby przy pomocy specjalnych formuł, w niektórych rejonach Lubelszczyzny nazywano szeptuchami. Leczeniem za pomocą magicznych zabiegów zajmowali się również guślarze, zwani też wróżami. Ich formułki były utrzymywane w tajemnicy. Samych guślarzy otaczano szacunkiem i w pewnym stopniu się ich bano. Natomiast owczarzy posądzano o paktowanie z diabłem, dlatego oprócz tego, że leczyli również mogli zadać chorobę:
W oborze pod progiem coś było zakopane, ktoś z tych owcarzy coś zakopał i z tego względu świnia zdechła, i krowa się zeschła i koń zdechł. Dopiero po paru latach prawdopodobnie ci sami owczarze coś wykopali i od tej pory już wszystko się szykowało. [Janina Woch, Wólka Kątna, 2009].
O tym jak poważany był to zawód niech świadczy zapis z 1870 roku mówiący o zarobkach posadników folwarku.
Owczarz wraz z chłopakiem do pomocy otrzymuje 45 rubli, 16 korców zboża i 300 prętów ziemi, jedna fura drzewa w okresie zimowym na miesiąc. Dodatkowe gratyfikacje i 0,5 kwarty wódki dostaje od jagnięcia (jeśli je wychowa); tyle samo alkoholu otrzymuje również na Wielkanoc, może mieć w pańskiej oborze 2 krowy, zajmuje jedno mieszkanie, przy którym ma komórkę i chlewek.
A dla porównania:
Lokaj otrzymuje 40 rubli, 8 korców zboża i 150 prętów ziemi, może mieć w pańskiej oborze 1 krowę, zajmuje jedno mieszkanie, ma 1 furę drewna na miesiąc.
źródło: http://www.stankiewicze.com/index.php?kat=10&sub=58
BTW W mojej rodzinie dalekiej, od strony babci mieliśmy owcarza.
http://www.gwarypolskie.uw.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=585&Itemid=40
W kolejnym niedługim tekście, który jest ciekawą opowieścią można poczytać o "magii" owczarzy.
http://www.checiny.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&menu=121&strona=1
Na stronie Etnografia Lubelszczyzny znalazłem taką notkę:
Oprócz babek na wsi jeszcze inne osoby trudniły się leczeniem. Obowiązywała specjalizacja, osoby zajmujące się terapią pewnych schorzeń nie wchodziły w kompetencje innych. Jedni specjalizowali się w leczeniu złamań inny ziołolecznictwie lub zamawianiach. Kobiety, które odpędzały choroby przy pomocy specjalnych formuł, w niektórych rejonach Lubelszczyzny nazywano szeptuchami. Leczeniem za pomocą magicznych zabiegów zajmowali się również guślarze, zwani też wróżami. Ich formułki były utrzymywane w tajemnicy. Samych guślarzy otaczano szacunkiem i w pewnym stopniu się ich bano. Natomiast owczarzy posądzano o paktowanie z diabłem, dlatego oprócz tego, że leczyli również mogli zadać chorobę:
W oborze pod progiem coś było zakopane, ktoś z tych owcarzy coś zakopał i z tego względu świnia zdechła, i krowa się zeschła i koń zdechł. Dopiero po paru latach prawdopodobnie ci sami owczarze coś wykopali i od tej pory już wszystko się szykowało. [Janina Woch, Wólka Kątna, 2009].
O tym jak poważany był to zawód niech świadczy zapis z 1870 roku mówiący o zarobkach posadników folwarku.
Owczarz wraz z chłopakiem do pomocy otrzymuje 45 rubli, 16 korców zboża i 300 prętów ziemi, jedna fura drzewa w okresie zimowym na miesiąc. Dodatkowe gratyfikacje i 0,5 kwarty wódki dostaje od jagnięcia (jeśli je wychowa); tyle samo alkoholu otrzymuje również na Wielkanoc, może mieć w pańskiej oborze 2 krowy, zajmuje jedno mieszkanie, przy którym ma komórkę i chlewek.
A dla porównania:
Lokaj otrzymuje 40 rubli, 8 korców zboża i 150 prętów ziemi, może mieć w pańskiej oborze 1 krowę, zajmuje jedno mieszkanie, ma 1 furę drewna na miesiąc.
źródło: http://www.stankiewicze.com/index.php?kat=10&sub=58
"Nie ma miękkiej gry"
Wróć do „Mitologia i wierzenia”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość