Domowa Wędzarnia
- Aldis
- Sławny kronikarz
- Posty: 2578
- Rejestracja: wt 24 wrz 2013, 00:00
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontaktowanie:
Domowa Wędzarnia
A ja dzisiaj tak kulinarnie
Dorobiliśmy się domowej wędzarni (robota mojego taty). Sprawa okazała się prosta bo wędzarnia składa się z dwóch elementów:
- beczka po oleju ( kilkakrotnie wypalana i czyszczona )
- gruba (ponad 5mm) rura, wchodząca w beczkę z regulowanym zamknięciem
A jak wiadomo wędzenie jest historyczne (nasza wędzarnia trochę mniej).
Pierwsza próba wędzenia była mega udana. Pięć dni mięsko ( żeberka, boczek i szynka ) moczyły się w solance, a potem około 5 godzin wędziły się w około 50 stopniach. Paliliśmy drzewem z wyciętej jakiś czas temu gruszki.
Po uwędzeniu mięsko zostało "sparzone" we wrzątku, ostudzone i pochłonięte od razu. Czuć zajebiście wielką różnice między kupnym "wędzonym" mięsem, a takim domowym.
Jeśli Drużyna będzie chętna na biesiady i wyjazdy, zamiast kupnego mięsa możemy mieć domowe
A poniżej kilka zdjęć jak to wygląda (a nóż, widelec pozazdrościcie i zrobicie sobie u siebie ^_^ Sprawa fajna bo jest to składane i przenośne więc może stać wszędzie )
A ogólnie to tak przeglądałam internet i książki pod kątem historyczności i zastanawiam się, czy oni to mięso przed wędzeniem jakoś obrabiali (przyprawy itd). Czy działało to mniej więcej tak jak robimy my to dzisiaj (chodzi mi o solankę)?
Dorobiliśmy się domowej wędzarni (robota mojego taty). Sprawa okazała się prosta bo wędzarnia składa się z dwóch elementów:
- beczka po oleju ( kilkakrotnie wypalana i czyszczona )
- gruba (ponad 5mm) rura, wchodząca w beczkę z regulowanym zamknięciem
A jak wiadomo wędzenie jest historyczne (nasza wędzarnia trochę mniej).
Pierwsza próba wędzenia była mega udana. Pięć dni mięsko ( żeberka, boczek i szynka ) moczyły się w solance, a potem około 5 godzin wędziły się w około 50 stopniach. Paliliśmy drzewem z wyciętej jakiś czas temu gruszki.
Po uwędzeniu mięsko zostało "sparzone" we wrzątku, ostudzone i pochłonięte od razu. Czuć zajebiście wielką różnice między kupnym "wędzonym" mięsem, a takim domowym.
Jeśli Drużyna będzie chętna na biesiady i wyjazdy, zamiast kupnego mięsa możemy mieć domowe
A poniżej kilka zdjęć jak to wygląda (a nóż, widelec pozazdrościcie i zrobicie sobie u siebie ^_^ Sprawa fajna bo jest to składane i przenośne więc może stać wszędzie )
A ogólnie to tak przeglądałam internet i książki pod kątem historyczności i zastanawiam się, czy oni to mięso przed wędzeniem jakoś obrabiali (przyprawy itd). Czy działało to mniej więcej tak jak robimy my to dzisiaj (chodzi mi o solankę)?
- Aldis
- Sławny kronikarz
- Posty: 2578
- Rejestracja: wt 24 wrz 2013, 00:00
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontaktowanie:
Dotarłam gdzieś kiedyś (tylko gdzie to było?) do takich wędzarni z koszy. Szybko się ponoć robi (bo jedynie dołek od ogniska, przykryty gałązkami z iglaków by szedł nim dym). Ale ktoś kto to próbował (muszę dogrzebać się w tonie rzeczy gdzie to było) mówił że problem jest z czasem wędzenia. Bo wędzić się trochę powinno (u nas trwało to ok. 5 godzin, a szło rurą więc ten dym nie uciekał nigdzie), a ten dym przez koszyk i gałązki ucieka. No ale jeśli by się to porządnie zrobiło można by jakąś próbę podjąć
Hmmm ale solankę to ja stosuje nawet jak piekę mięso w prodziżu lub w piekarniku i to też musi w niej poleżeć trochę dłużej niż jeden dzień.. a najlepiej, jak to jest sól peklowa... wychodzi później pyszne.
Jeżeli byśmy wychodzili z takiego założenia, że po co moczyć w solance, to po co wszystko przyprawiać/ marynować? po co jakiekolwiek przyprawy stosować? przecież mięso można ugotować w samej wodzie..
hmm to może tatar na surowo? choć myślę, że mógłby być bardziej niebezpieczny na majówce niż takie wędzone.. Aldis póki co, żyje
nasi przodkowie, czy to słowianie, czy wikingowie naprawdę mieli całkiem sporo przypraw i je stosowali.
a teraz coś zacytuję
"Sól zawarta w solance, oprócz wpłynięcia na smak pieczeni, nadaje mięsu tak przez nas lubianą soczystość. Solanka wnikając głęboko w strukturę mięsa (solanka nie zawiera nic więcej poza wodą i solą) sprawia, że włókna mięsa wchłaniają dużo wody, zmieniają też swoją strukturę i dzięki temu zatrzymują płyny podczas pieczenia."
czyli moczyć, co by nie była spalona skarpetka
Jeżeli byśmy wychodzili z takiego założenia, że po co moczyć w solance, to po co wszystko przyprawiać/ marynować? po co jakiekolwiek przyprawy stosować? przecież mięso można ugotować w samej wodzie..
hmm to może tatar na surowo? choć myślę, że mógłby być bardziej niebezpieczny na majówce niż takie wędzone.. Aldis póki co, żyje
nasi przodkowie, czy to słowianie, czy wikingowie naprawdę mieli całkiem sporo przypraw i je stosowali.
a teraz coś zacytuję
"Sól zawarta w solance, oprócz wpłynięcia na smak pieczeni, nadaje mięsu tak przez nas lubianą soczystość. Solanka wnikając głęboko w strukturę mięsa (solanka nie zawiera nic więcej poza wodą i solą) sprawia, że włókna mięsa wchłaniają dużo wody, zmieniają też swoją strukturę i dzięki temu zatrzymują płyny podczas pieczenia."
czyli moczyć, co by nie była spalona skarpetka
- Aldis
- Sławny kronikarz
- Posty: 2578
- Rejestracja: wt 24 wrz 2013, 00:00
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontaktowanie:
Swietka - my właśnie solankę z soli peklowej robiliśmy teraz na święta - cud, miód i orzeszki
Połowa rodziny/znajomych i nieznajomych już ma takie wędzarnie w ogródkach ^_^ Rzekłabym, że taki "hicior tego sezonu". Szyneczka, boczek... Ahh... Ślinka cieknie
Żyje, żyje. Wszyscy co jedzą od jakiegoś czasu żyją i mają się bardzo dobrze
Mięsko od pani ze wsi, więc też nie jakieś gówno faszerowane nie wiadomo czym. 100% mięsa w mięsie, więc mam wrażenie, że nasze wędzonki (w solance i w beczce) są milion razy zdrowsze niż wędliny ze sklepu
Jak już z Dis ustalałam - będzie na majówkę ok trzech kilo szyneczki i jeszcze boczuś.
Btw. Atsurr - musi być moczone w solance (robi się tak od zawsze), tak jak pisała Swietka. Mało tego. Jeśli leży za krótko w solance to po uwędzeniu i rozkrojeniu ma w środku niefajny suchy kawałek o innym kolorze (tam gdzie solanka nie doszła). Pierwszy raz nam tak wyszło No i solanka nie ma nic do szybkości wędzenia. Chodzi o smak. Każde mięso jakoś przyprawiasz. Przecież nie walniesz surowego mięsa do wędzarki i nie uwędzisz bo będzie bez smaku jako takiego.
My wędzimy 4 godziny na drewnie z drzewek owocowych. I jak widać żyjemy i wcale nie musi być tradycyjnej drewnianej wędzarni No stress - nie zamierzamy sprzedawać! Jak pomrzemy (w sumie nie wiem od czego) to przynajmniej po zajebistym jedzeniu
*Aż mi zapachniało z lodówki - rozpływam się po kanapki* ^_^
Połowa rodziny/znajomych i nieznajomych już ma takie wędzarnie w ogródkach ^_^ Rzekłabym, że taki "hicior tego sezonu". Szyneczka, boczek... Ahh... Ślinka cieknie
Żyje, żyje. Wszyscy co jedzą od jakiegoś czasu żyją i mają się bardzo dobrze
Mięsko od pani ze wsi, więc też nie jakieś gówno faszerowane nie wiadomo czym. 100% mięsa w mięsie, więc mam wrażenie, że nasze wędzonki (w solance i w beczce) są milion razy zdrowsze niż wędliny ze sklepu
Jak już z Dis ustalałam - będzie na majówkę ok trzech kilo szyneczki i jeszcze boczuś.
Btw. Atsurr - musi być moczone w solance (robi się tak od zawsze), tak jak pisała Swietka. Mało tego. Jeśli leży za krótko w solance to po uwędzeniu i rozkrojeniu ma w środku niefajny suchy kawałek o innym kolorze (tam gdzie solanka nie doszła). Pierwszy raz nam tak wyszło No i solanka nie ma nic do szybkości wędzenia. Chodzi o smak. Każde mięso jakoś przyprawiasz. Przecież nie walniesz surowego mięsa do wędzarki i nie uwędzisz bo będzie bez smaku jako takiego.
My wędzimy 4 godziny na drewnie z drzewek owocowych. I jak widać żyjemy i wcale nie musi być tradycyjnej drewnianej wędzarni No stress - nie zamierzamy sprzedawać! Jak pomrzemy (w sumie nie wiem od czego) to przynajmniej po zajebistym jedzeniu
*Aż mi zapachniało z lodówki - rozpływam się po kanapki* ^_^
oja tam oj tam, takie proste rozwiązania to mi na samym końcu do głowy przychodzą, nie ma to jak ugryźć problem od d..y stronyArnor pisze:To nie lepiej ją na grilla na miejscu wrzucić?
A tak po krótkim namyśle to po prostu chciałabym spróbować piersi z beczkowej wędzarni, bo z grilla to ja już jadałam a taki rarytasik po którym może się przekręcę to tylko raz można spróbować
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości